10 lipca, 2013

Seventeen: Mom.

Oczy kobiety piekły od łez spływających jej po policzku. Szok owładnął jej ciało, stała zastygnięta w miejscu. Miała rację, kiedy myślała, że Jason to jej syn.

-Nie mogę w to uwierzyć.-Fire szepnęła, biorąc w dłonie zdjęcie.-naszyjnik na tym zdjęciu, mam go.-wyjęła spod koszulki srebrny naszyjnik, ukazując go.

Łzy Kate płynęły jak wodospad, trzymając rękę przy ustach. Zanim cokolwiek zostało powiedziane, drzwi otworzyły się, ukazując zmęczonego Jasona. Kate skupiła wzrok na jej synu, który stał w drzwiach w białym opinającym jego mięśnie podkoszulku i szarych dresach, a jego włosy stały w różnych kierunkach.

Rzucił jej dziwne spojrzenie, unosząc brew, idąc w kierunku Fire. Wstała powoli, spoglądając na Kate.-zajmę się tym.-chwyciła ponownie zdjęcie. Jason chwycił ją za nadgarstek, ciągnąc ją z budynku, wracając do pokoju w motelu.

-Co robiłaś gadając z tą starą suką? Mówiłem ci, że masz nie schodzić mi z oczu. A co jeśli by się coś stało?- Zamknął drzwi, unosząc głos.

-Jest w porządku. Nie ma nikogo innego w tym motelu z wyjątkiem nas. Uspokój się.-pokręciła głową, uśmiechając się.

-Co jest kurwa, że się uśmiechasz?-zmarszczył brwi.

-Jase, wiem kim ta kobieta jest.-szepnęła, a łzy zgromadziły się w kącikach oczu.

-Kto to jest?-spytał, podchodząc do niej o krok.- Czemu płaczesz?-otarł kciukami jej słone zły z policzka.

-Ona jest um...-urwała, chwytając się mocno za jej lewe ramię.

-Powiesz mi, kto to kurwa jest.-zażądał niecierpliwie, pragnąc odpowiedzi.

-Ona jest.. twoją mamą.-szepnęła ledwie słyszalnie.

Jason wybuchł śmiechem.-Co? Dobra, jesteś kurwa szalona.

Fire podała mu oprawione zdjęcie.-Zobacz na własne oczy.

-O co ci kurwa chodzi?-zmarszczył brwi, zdziwiony.

-Spójrz na zdjęcie.-wskazała na wysokiego mężczyznę na zdjęciu.-To jest twój ojciec.-tym razem wskazała na kobietę.-To twoja mama, ty jako dziecko.-przejechała palcem na dół na małego blondyna.- i Alex.

Spojrzał w dół, na zdjęcie, rozpoznając twarze. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale nic się nie odezwał.

-Kiedyś nasze rodziny były naprawdę blisko, ale moja mama i twój tata mieli romans. Mój tata dowiedział się i rozpoczęła się walka. Twój ojciec zabił mojego, wtedy moja mam zabiła go.-wyjaśniła.- Twoja mama przyszła i moja popełniła samobójstwo. Powiedziała twojej mamie, żeby zaopiekowała się mną, więc wzięła mnie ze sobą i Alexa, nie mogła zająć się naszą trójką, więc oddała nas do domu dziecka i przybyłam tu do Kalifornii.

Spojrzała na Jasona, który przełknął gulę w gardle, zacisnął szczękę patrząc na zdjęcie. Wzmocnił uchwyt, napinając mięśnie, a jego twarz stała się czerwona. Milion pytań wypełniało jego umysł, kiedy zatrzymał wzrok na kobiecie, która podobno jest jego matką.

-To nie może być ona.- powiedział do siebie wielokrotnie.  Jego oczy jakby zaszły mgłą widząc kobietę na zdjęciu. Jego tętno wzrosło, dzika pustka wypełniła go, widząc coraz bardziej zniekształcone osoby na fotografii. Ich delikatne głosy wypełniły jego uszy.

Fire podeszła do niego, kładąc dłoń na jego ramieniu ostrożnie, starając się go uspokoić, wybudzając z transu, przywracają do rzeczywistości, ale się odsunął.

-Nie dotykaj mnie!-rzucił fotografię na łóżko, wybiegając z pokoju ze złością, cały płonął.

Jego ciemne oczy przeszukiwały obszar wokół niego, gdy szedł w stronę głównego budynku, znajdując swoją matkę w tej samej pozycji co wcześniej za biurkiem, jej twarz była cała we łzach. Pchnął szklane drzwi, otwierając je z całej siły, prawie je niszcząc. Kobieta natychmiast podniosła głowę, zawieszając jej niebieskie oczy na synu.

Wstała powoli, podchodząc kilka kroków do niego.-Jason.-wyszeptała jego imię.

Spojrzał na nią z góry, zaciskając palce w pięści, kiedy wycedził przez zaciśnięte zęby.-Dlaczego?

Złączyła brwi w zapytaniu, dostając odpowiedź pełną gniewu.-Dlaczego zostawiłaś nas w tym cholernym domu dziecka?

Wzięła głęboki oddech, zanim powiedziała miękkim głosem.-Nie mogłam zając się sama trójką małych dzieci, Jason. Nie miałam wystarczająco pieniędzy.

Przerwał jej.-O tak, to chodzi o pieniądze.-splunął jadowicie

-Nie Jason, oczywiście, że nie. Nie miałam wyboru. Gdybym was zatrzymała, bylibyśmy głodni i bezdomni.-pokręciła głową.-Chciałam wszystko co najlepesze dla was.

-Tak? ale wiesz co? Jesteśmy bezdomni.-pękł, czując pieczenie w oczach.- My naprawdę mieliśmy tam najlepiej.- powiedział sarkastycznie.

-J-jesteś bezdomny?

-Oczywiście, inaczej nie bylibyśmy tu! Musimy mieszkać w gównianych starych motelach i w piperzonym samochodzie od tygodnia. Prawie nie mamy pieniędzy by utrzymać się przy życiu.-walnął pięścią w pobliskie biurko.

-Przykro mi.-szepnęła.- Nie wiedziałam, że skończy się to w ten sposób.

-Czego oczekiwałaś? Że adoptują nas i będziemy mieć doskonałe życie i takie gówno? Życie nie jest bajką, mamo- ciepłe, słone łzy, spływały po policzkach Jasona.- I Alex? On nie żyje.

Kolana Kate stały się miękkie, upadła na podłogę tak jak jej serce.- nie żyje?-wypowiedziała drżącym głosem.

Skinął głową.-Tak, nie żyje. Został postrzelony przez policję.

Łzy płynęły z oczu jego matki, czując jak łamie się jej serce. Przeczesał włosy palcami, pocierając dłonią czoło w frustracji.

Gniew zalał go, a jadowite słowa wyszły z jego ust.- Nie rozumiem dlaczego płaczesz. Nigdy nie zależało ci na nas, zostawiłaś nas w sierocińcu i uciekłaś.

Natychmiast wstała, podchodząc w jego stronę. Jej dłoń wylądowała na jego policzku, pozostawiając czerwony ślad.- Nie waż się mówić, że mnie nie obchodzicie. Nie masz pojęcia jak było mi trudno. Chciałam najlepiej dla ciebie.

-To dlaczego kurwa uciekłaś?-powiedział przez zaciśnięte zęby w gniewie.

-Musiałam!

-Ty d-

-Stop!-głos Fire przerwał Jasonowi.

Oboje odwrócili się w stronę dziewczyny stojącej w drzwiach, zacisnął dłonie w pięści, a łzy kapały na podłogę. Sztylety przebiły jego serce widząc jej płacz po raz pierwszy, skręcając żołądek. Jej laskowe oczy złapały jego wzrok, podchodząc do niego. Złapała go za rękę, wyprowadzając z budynku.

-Po prostu trzeba trochę czasu by to przetworzyć.-wymamrotała, ocierając łzy, kiedy Jason zamknąl=ł drzwi.

Usiadł na łóżku, opierając głowę na dłoniach, przeczesując palcami jego włosy. Musiał ochłonąć. Bez namysłu wstał uderzając we wszystko. Lampy, budzik, każdą rzecz, którą łatwo wywalić na ziemię, ignorując protesty Fire, wziął z łóżka oprawione zdjęcie. Był gotowy rzucić nim o ziemię, aby rozwalić je na kawałki, ale czyjaś ręka złapała go za nadgarstek. Fire stała przed nim, włosy zakrywały jej twarz, trzymając go mocno za nadgarstek.

-Przestań, Jase.-szepnęła, biorąc zdjęcie, kładąc je z powrotem na łóżku.-Uspokój się.-pogłaskała go po policzku, ukazując mały uśmiech, czuła jak się odpręża poprzez jej dotyk.

Owinęła ręce wokół jej tułowia, mocno przytulając, jego ciało napięło się kiedy schowała twarz w jego klatce piersiowej. Owinął ręce niezgrabnie wokół jej ciała.

-Wiesz, powinieneś być szczęśliwy, że mama żyje. Powinieneś być szczęśliwy, że masz kogoś.-szepnęła do jego piersi.

Poczuł w sercu poczucie winy, przytulił ją do siebie mocniej.

-Jesteś jedyną osobą, którą mam.-owinęła palce wokół materiału jego koszulki.

Chwilę później, oboje poczuli się niezręcznie, a policzki Fire stały się czerwone. Jason usiadł na łóżku, kiedy Fire podeszła do okna i wpatrywała się w niebo.

-Nadchodzi burza.-zmarszczyła brwi, widząc zbierające się ciemne chmury, poczuła chłód na plecach, a serce przyśpieszyło. Dziwne uczucie ogarnęło ją, czuła coś niedobrego.

-Będziemy tutaj.-oblizał wargi, biorąc po raz kolejny zdjęcie.

-Wyglądasz jak swój tata, wiesz?-zacisnęła usta, chowając je do środka, tworząc cienką linię.

Zaszydził.-Był kutasem robiąc to.

-Moi rodzice byli dziwkami, szczerze powiedziawszy.- zajęła miejsce obok Jasona.- Obaj mieli w tym swój udział.

Ciszaa wypełniła pokój, ale została przerwana przez delikatny głos Fire.-cóż, jeśli coś się między nami stanie... to zaliczy się to do kazirodztwa?

-Nigdy się nic między nami nie stanie-mruknął, wypychając wszystko co czuł w głębi.

-J-ja wiem, tylko mówię.-wykrzywiła usta.

-Cóż, nie jesteśmy podobni, mój tata i moja mam nie żyje, więc chyba nie.-wzruszył ramionami.

-Tak, zgadzam się.-wymamrotała, powietrze wokół nich zgęstniało.-powinieneś iść porozmawiać z mamą.

-Nie chcę.

-Jase, to twoja mama.

-I?

-Musisz ją traktować z szacunkiem, wiesz. Przeszła tak wiele przez Ciebie.

Wywrócił oczami, wstając i wychodząc z pokoju, kierując się w stronę głównego budynku. Fire poszła leniwie za nim, podnosząc brwi, kiedy dostrzegła dwie inne osoby rozmawiające z Kate. Weszła do budynku za Jasonem z zaciekawieniem.

-No cześć, piękna.- mężczyzna powiedział, odwracając się do niej i puszczając oczko.

-Um, hej.- zagryzła dolną wargę, jak miała w zwyczaju.

Miał krótkie, jasne włosy, lśniące błękitne oczy i pulchne wargi. Był dobrze zbudowany i wysoki. Tajemnicza zła aura, krążyła wokół niego, ale i przyciągała ją.

-Jest taki gorący, o mój boże.

Sięgnął ręką po jej dłoń, przykładając do niej usta i przyciskając je do kostek.- Jestem Blaise.-mruknął, ciągnąc ją bliżej i pochylił się by wyszeptać do jej ucha.- Powinnaś je zapamiętać, bo wkrótce będziesz je krzyczeć w łóżku.

Otworzył szeroko oczy, dreszcze przeszły przez jej ciało, a policzki poczerwieniały. Jason ściągnął razem brwi, w jego oczach zabłysnęła zazdrość, kiedy usłyszał co do niej mówił.

-Zostaw w spokoju dziewczynę, Blaise.-kobiecy głos odezwał się za nim.

Fire spojrzała na dziewczynę, czerwone włosy opadały jej kaskadowo na ramiona jak wodospad krwi, oczy miała brązowe, jej skóra była idealnie oliwkowa. Zmarszczyła brwi, czując jak jej poczucie własnej wartości zanika.

-Przepraszam za niego, jestem Amanda, to jest mój brat, Blaise.-dziewczyna uśmiechnęła się, wyciągając dłoń.

-Um hej, jestem Fire.- uścisnęła jej dłoń, lekka niezręczność wypełniła pokój.-to jest Jason.-wskazała na Jasona, który strzelał wzrokiem sztyletami do rodzeństwa.

-Cóż, nie wiem jak ty, siostro, ale jestem zmęczony jak cholera i idę do łózka.-Blaise wzruszył ramionami, ruszając do pokoju, zatrzymując się przy Fire.- Chcesz dołączyć do mnie?-przyłożył palec do jej brody, zwracając jej twarz ku jego.

Zarumieniła się, chciała się odezwać, ale słowa utknęły w jej gardle. Wydobyła lekkie westchnienie, kiedy objął ją w talii. Spojrzała za siebie, szukając Jasona, który rzucał Blaise'owi mordercze spojrzenie. Zaśmiał się, kręcąc głową i odchodząc.

-Myślę, że też pójdę się położyć, to był długi dzień.- Amanda ziewnęła cicho.- Do zobaczenia.- machnęła ręką i dołączyła do starszego brata.

Szczęka Jasona, była napięta, kiedy Blaise wyszedł odezwał się.-Nie lubię tego faceta.



~*~
tamtaradamdam, nie sądziłam, że uda mi się przetłumaczyć tak szybko, przez mój brak wolnego czasu.. Jeszcze 18 i będzie wszystko z perspektywy Jasona i Fire, kto się cieszy? bo ja bardzo. ^^

Kim jest Blaise i Amanda?

Postanowiła usunąć dodawanie komentarzy, bo szczerze powiedziawszy jest mi to zbędne, chyba nie obrazicie się za to.. jak chcecie wyrazić swoje zdanie, na temat rozdziału to śmiało walcie na tt lub asku.:D



pytania?ask.fm/mondza